Pierwsze koty za płoty - mam za sobą pierwszy występ w Bike Maratonie :)
Jednak droga do tego była długa...
Dwa lata temu miałem zmienić rower z Authora Versusa 99', na coś nowocześniejszego, co pozwoli mi zrealizować plan ścigania się na rowerze. Jednak nie miałem pieniędzy i trzeba było czekać.
W tym roku, po tym jak się okazało, że muszę kupić kpl. nowych amortyzatorów do rajdówki podjąłem decyzje, korzystając z okazji, że jest kupiec, o sprzedaży z bólem kochanego Authora.
Tym sposobem, od maja czyli całe lato byłem bez bike'a co było po prostu dobijające. Moją nową przyjaciółka zostałą Laura na kole 28, a do niej dołączył kumpel Wigry 3 (kupiłem od kolegi po dziadku, rocznik 84 - stan oryginał ! ) bo bez roweru się nie da!
Jesienią znowu zacząłem myśleć, jak zorganizować jakąś kase na rower, miałem już nawet wypisane zaświadczenie o zarobkach z pracy by wziąć coś na raty. Okazało się jednak, że kolega z teamu ma do sprzedania swój rower, gdyż on przesiadł się na Cube'a. Na raty nie sprzedawał więc zapożyczyłem się u kogo tylko się dało i wreszcie mogłem dać czadu na dwóch kołach.
Zaraz po kupnie było wiadome, że w zasadzie nie mam wyjścia i dołączam do ekipy na zawody w Ustroniu :)
Do startu miałem trochę ponad 3 tygodnie i zero doświadczenia (w zasadzie to nigdy nie byłem) w jeździe po górach. Jeździłem więc sobie po mieście, poznając nowy sprzęt, jak wszystko działa, jak się prowadzi. Wraz z zakupem roweru pierwszy raz założyłem SPD. Pogoda niestety nie dopisywała, był to okres gdy permamentnie lało i było zimno.
Na tydzien przed zawodami nie mialem możliwości zrobienia rekonesansu na trasie, tak jak reszta teamu, ale po przejechaniu jej cieszę się, że tego nie zrobilem bo mógłbym się chyba wystraszyć ;) Jeszcze tylko urlop w pracy, na sobote, dziwne ? Też tak uważam, ale nie mój szef bo tak się jakoś umówiliśmy, że mam wszystkie soboty w miesiącu robocze, nie płatne, a do tego jak to u prywaciarza jestem na najniższej krajowej Nie zabrakło również błogosławieństwa z jego strony "Filip Ty mnie wykończysz z tymi urlopami" (sorry za OT, nie mogłem tego nie wspomnieć bo tak mnie to wQ...)
W końcu nadeszła sobota - dzień zawodów. Do Ustronia nie mamy daleko więc spokojnie wyjechaliśmy o 8. Kolumnę prowadził Bodzio z Robertem, za nim Szturcu, Ziober i Klaudia w Civicu, a ja z Szczepanem zamykałem kolumnę Tranzolem z rowerami na pace. Na miejsce dotarliśmy po 9, wizyta w biurze zawodów, formalności, przebranie się i od 10 zaczęliśmy oczekiwać na start rozgrzewając się po trasie.
Jako żółtodziób startowałem z ostatniego sektora, ale nie przejmowałem się tym, nawet cieszyłem, że uda się coś powyprzedzać na trasie. W końcu ruszyliśmy !
Za radą Ziobra nie cisnąłem mocno od samego początku aby się nie spalić, wiedząc również, że na trasie jest ciężki podjazd na Równicę. Pierwsza sekcja trasy ok 5 km to asfaltowe pagórki, zakończone niezłym spadaniem, gdzie miałem prawie 68 km/h.
Następna sekcja od połowy trasy to ostry podjazd ma bieg 1-1. Dobrze sobie radziłem i raz po raz wyprzedzałem kolejnych rywali. Dogoniłem i wyprzedziłem kolegę Szturca na 8 km, a od 10 zaczął się zjazd.
Było ostro w dół dlatego ja też ostro hamowałem, za ostro czego efektem był przelatujący w pewnym momencie obok mnie Szturcu.
Nie mogłem tego tak zostawić, więc puściłem klamki i ruszyłem za nim. Dziękuje mu z tego miejsca bardzo bo pokazał mi jak się powinno zjeżdżać. Dla mnie to była masakra ! Cały czas 40-50 km/h, ręcę nie wytrzymywały, a jakie było moje zdziwienie gdy mijaliśmy ludzi, którzy sprowadzali rowery.
Po wyjeździe z lasu została ostatnia sekcja asfaltowa, na której starałem się trzymać jak największe tempo i udało się !
Wjazd na stadion, przejazd przez bramkę i pierwsza meta na rowerze za mną! To niesamowite uczucie, wysiłek, adrenalina. Zrobiłem też niezły wynik, 10 w M2, 51 w OPEN.
Dziękuje Szturcowi, za pożyczenie stroju, całej ekipie za rady przed startem i wszystkim pozostałym, którzy przyczynili się do tego, że wystartowałem i dojechałem.
Do następnego!